– Ostatni punkt – powiedzialem. – Mowisz, ze ukrywamy prawde o istnieniu swiatow rownoleglych. Zalozmy. Czy wiesz, co by sie stalo, gdybysmy wyjawili te prawde? Masz pojecie, ilu awanturnikow rzuciloby sie na podboj nowych swiatow? I to nie tylko tych, gdzie nie ma ludzi, oni przede wszystkim chcieliby zajac swiaty juz zamieszkane. A jesli opowiemy ludziom o innych swiatach, ale nie otworzymy przejsc, znienawidza nas. To prawda, jestesmy silniejsi od ludzi, ale przeciwko armii raczej nie ustoimy. Przeciez my nie mamy zadnej armii! Podprowadza czolgi…
– Wieze taka jak ta mozna zniszczyc jedynie bomba jadrowa.
– Nie sadze, zeby to kogos powstrzymalo – odparlem ponuro. – Nastiu, zrozum, jest nas niewielu i wlasnie dlatego musimy sie ukrywac. Nie jestesmy w stanie uszczesliwic calego swiata… wszystkich swiatow. Ale w miare mozliwosci pomagamy ludziom, przyczyniamy sie do postepu.
– Mowisz jak funkcyjny!
– Jestem funkcyjnym. Dobrze, jesli nie mam racji, powiedz mi, w ktorym punkcie?
– Illan by ci wszystko wyjasnila!
– Wiec sama nie wiesz, dlaczego z nami walczysz? – Unioslem brwi.
– Dlatego ze ty… ty to wszystko zupelnie inaczej tlumaczysz! – Nastia byla wyraznie rozstrojona. – Mowisz te same rzeczy, tylko kiedy ty o nich mowisz, to… to one wygladaja normalnie!
– To dlaczego sama sie nie zastanowisz, nie ruszysz glowa? – zapytalem z satysfakcja. – Znalazla sie… bohater podziemia, radiotelegrafistka Ket… Po co ja wam jestem potrzebny?
– Jestes nowy… i nie wszystkie drzwi miales otwarte. Illan mowila, ze potrzebna nam Ziemia-jeden. To kluczowy swiat.
– A ona istnieje?
– Oczywiscie – Nastia spojrzala na mnie z wyrzutem. – Nasza Ziemia ma numer dwa. Illan uwaza, ze funkcyjni przyszli z Ziemi-jeden.
– Ja jestem stad, miejscowy.
– No tak. Ale pierwsi funkcyjni przyszli z Ziemi-jeden. I oni trzymaja swoj swiat zamkniety przed wszystkimi.
– Jacy oni?
– Nie wiemy. Ale pewnie nie jest ich duzo.
– Spiskowa teoria dziejow – powiedzialem. – Rozumiesz? Gdy wszystko na swiecie tlumaczy sie czyimis intrygami. Masonow, kosmitow… tajnej wladzy swiatowej…
– To ostatnie pasuje.
– Alez nie ma czegos takiego! – Machnalem reka i wstalem. – Wszyscy potrzebuja mojej nieszczesnej wiezy. Polityk marzy, zeby zajrzec w przyszlosc. Wy szukacie Ziemi, ktora nie istnieje.
– Skad wiesz, ze nie istnieje?
– Od Feliksa.
Nastia nabzdyczyla sie i umilkla. Ale ja juz sie nakrecilem.
– Wiesz, co ci powiem, droga opozycjonistko? Wracaj do domu. Ucz sie pilnie i badz grzeczna. Idz do fryzjera, zrob sie na bostwo dla wujka Miszy, on lubi ladne dziewczynki. Przy okazji, gdzie on wlasciwie jest?
Nagle uzmyslowilem sobie, ze ciagle nie wiem, jak Nastia znalazla sie w Nirwanie.
– Nie wiem – wyznala. – Szlismy ulica w Antyku i wtedy podeszlo do nas dwoch miejscowych, policjant i jeszcze ktos.
– Funkcyjni?
– Tak. Dowiedzieli sie skads, ze jestem zwiazana z podziemiem, i zaczeli mnie wypytywac. Milczalam, a potem powiedzialam, ze musze isc do toalety. Probowalam uciec, ale… dogonili mnie. Nie wiem, co zrobili, ale ocknelam sie juz w tamtej wsi. Wiedzialam, gdzie jestem, opowiadali nam o Nirwanie. Tylko… wszystko wiedzialam, a wstac i wyjsc juz nie moglam.
– A twoj przyjaciel?
Nie odpowiedziala.
– Jasne. – Skinalem glowa. – Zreszta nie nalezy go winic.
– Na pewno by mnie potem uratowal! Co mial zrobic, rzucic sie na policjanta?! Na pewno dotarlby do Nirwany, tylko pozniej!
Nastia zjezyla sie, oczy jej rozblysly – wyraznie przygotowala sie do dlugiej i zazartej dyskusji, ale ja nie protestowalem.
– Tak, to brzmi logicznie – przyznalem. – Dobrze. Bardzo mi bylo milo, Nastiu. Ciesze sie, ze sie dobrze czujesz. Pisz listy, slij telegramy. Kiedy bedziesz przechodzic, zajrzyj.
Nastia wstala gwaltownie.
– Dziekuje, celniku. Sluz dalej, dobrze ci to wychodzi! Twoi panowie beda zadowoleni!
Poszla dumnie w strone schodow.
– Nazywam sie Kiryl – oznajmilem. – I co, pojdziesz tak jak teraz, w podkoszulku?
Nastia stanela jak wryta. Nie udalo sie dumnie wyjsc.
– Chodz.
Dalem jej swoje stare dzinsy. Wisialy na niej jak na wieszaku, ale zrobilem dodatkowa dziurke w pasku i jakos sie trzymaly. Za to adidasy byly prawie dobre, tylko o numer czy dwa wieksze – Nastia miala duze stopy.
– Gdzie mieszkasz?
– Na Prieobrazenskim.
– Trzymaj.
Dalem jej dwie setki, na taksowke wystarczy. Nastia bez falszywej skromnosci wsunela je do kieszeni. Na jej twarzy pojawilo sie zdumienie – pogrzebala w kieszeni i wyjela moja niezbyt swieza chusteczke. Ze wstretem rzucila ja na podloge, wytarla reke o spodnie.
Udalem, ze tego nie widze. Zerknalem w okno – w Moskwie nie padal deszcz, bylo zimno, ale slonecznie. No coz, troche zmarznie. Kurtki nie mialem zamiaru oddawac.
– Celniku, a dokad…
– Kiryl.
– Kiryl, a dokad otworzylo sie nowe okno?
Rzeczywiscie! Przeciez w nocy powinno sie otworzyc nowe przejscie!
– Ciebie to juz nie dotyczy – oznajmilem. – Przykro mi, ale twoje spacery po innych wymiarach dobiegly konca. Wszystkiego dobrego.
Nastia zeszla na dol. Otworzylem drzwi, wypuszczajac ja do Moskwy, popatrzylem pytajaco w oczy. Ciekawe, czy odejdzie bez slowa?
– Dziekuje – powiedziala Nastia z wyrazna niechecia. – Za ubranie… i w ogole. Mimo roznic ideologicznych, zachowujesz sie przyzwoicie. Jak mezczyzna.
A potem sie odwrocila i z dumnie uniesiona glowa poszla w strone ulicy. Zdumiewajace, ale nawet w moich starych ciuchach wygladala ladnie.
Westchnalem i zamknalem drzwi. Gdzie ona nalapala takich wyrazen? Mimo ideologicznych roznic… Moze chodzi na zajecia kolka „Mlody liberal”?
– Ladna dziewczyna lezy w krzakach nago – powiedzialem na glos. – Inny by ja zgwalcil, ja tylko trace noga.
Ciekawe, czy wszyscy funkcyjni maja takie problemy w zyciu osobistym. I wlasnie dlatego flirtuja ze soba? Chociaz nie, Feliks mowil, ze ma rodzine, dzieci.
Dobra, niewazne. Jeszcze mi tylko brakowalo romansu z mloda awanturniczka. Cala Moskwa dookola!
I cztery inne swiaty. A jednego z nich nawet jeszcze nie widzialem.
Pokusa byla bardzo silna, ale przede wszystkim wszedlem po schodach na gore. Chcialem sprawdzic, czy nie pojawilo sie nowe pietro.
Pojawilo sie. Nieduzy okragly pokoj z jednym oknem, wychodzacym na Moskwe. Przy scianach staly regaly z ciemnego drewna, siegajace az do sufitu. I puste. Poza tym byl tu jeszcze stolik, a przed nim gleboki, wygodny fotel. I kominek, wygasly oczywiscie, ale chyba prawdziwy.
Puste regaly na ksiazki sprawiaja przygnebiajace wrazenie. Jak pomieszczenie, w ktorym leza sterty ubran, butow, drobiazgow, a ludzi ani sladu, bo gdzies znikneli.