wyginajaca grzbiet przy kazdym ruchu. Sliczne stworzonko! Usmiechnalem sie do niej, a ona tak smiesznie wygiela sie w odpowiedzi, przemieniajac sie w:) – komputerowy znak usmiechu. Pewnie mozna sie z nia porozumiewac!

I wtedy zrobilem rzecz dziwna. Ni z tego, ni z owego podnioslem reke i uderzylem sie w twarz. Raz w zyciu widzialem cos takiego – gdy uderzono w twarz dziewczyne, ktora wpadla w histerie – i do dzis pamietam, jak zdumiala mnie uzdrawiajaca sila tego srodka.

Jak sie okazalo, to lekarstwo dzialalo znakomicie bez wzgledu na plec leczonego – poczulem sie rownie otrzezwiony, jak owa dziewczyna histeryzujaca po rozstaniu z chlopakiem. Wciagnalem gleboko powietrze, zaklalem przez zeby i rozejrzalem sie jeszcze raz.

To, co sie ze mna dzialo, jeszcze przed chwila bylo nieprawidlowe. Nienormalne. To prawda, ze piekny krajobraz, ze czyste niebo, to prawda, ze zielona trawa, ze drzewa i ze kwiaty.

Ale to jeszcze nie powod, zeby rozczulac sie nad kazda mrowka!

Euforia mijala blyskawicznie. Nawet ciezko to z czymkolwiek porownac. Z wrazeniami pijanego, ktoremu wsadzili glowe pod zimna wode? O, gdybyz zimna woda dawala tak otrzezwiajacy efekt. W ksiazkach fantastycznych co rusz jakis bohater hula sobie, pije cala noc, a rano lyka tabletke i czuje sie doskonale. Najwidoczniej pijanstwo bez kaca jest marzeniem wszystkich pisarzy. Tyle ze ja przeciez zadnych tabletek nie bralem.

No tak, ale po co mi tabletki? Po co tabletki czlowiekowi, na ktorym rany goja sie szybciej niz na psie? Przeciez jestem funkcyjnym z calym zestawem cudownych zdolnosci! Wystarczy, zebym znalazl sie w sytuacji, w ktorej sa one potrzebne, i wszystko od razu zadziala!

Zdaje sie, ze tak wlasnie bylo.

Rozejrzalem sie jeszcze raz. Teraz juz widzialem wszystko zupelnie inaczej. Idylliczny krajobraz przestal cieszyc. Pozna wiosna, a moze wczesne lato, zwykly sad jabloniowy, tylko bardzo zapuszczony.

Wiec co sie ze mna dzialo jeszcze przed chwila?

Znow przypomniala mi sie bajka o czarnoksiezniku ze Szmaragdowego Grodu – gdy Dorotka ze swoja pstrokata kompania weszla na pole makow i nawdychala sie oparow, narkomanka jedna. Zreszta, nie przypuszczalem, zeby aromat kwitnacych makow mogl miec takie dzialanie, a juz niewinnych jabloni nigdy w zyciu nikt o to nie podejrzewal. Wprawdzie Japonczycy wpadaja w ekstaze na widok kwitnacej sakury, ale z powodow estetycznych a nie farmakologicznych. W tym sadzie nawet Miczurin by sie nie zachwycal, tylko zlapal za sekator i zaczal przycinac drzewa.

No dobrze, dajmy spokoj jabloniom. Co nam zostaje? Powietrze. Cieplej, cieplej. Czy zwiekszona zawartosc tlenu moze spowodowac cos takiego? Zdaje sie, ze tak. No i jeszcze podtlenek azotu, czyli gaz rozweselajacy. No dobrze, ale dwutlenek azotu chyba nie moze powstac sam z siebie. A moze? Przeciez w swiecie Kimgimu nie ma ropy, a to przeciez rowniez bardzo znaczaca rzecz, rozniaca ten swiat od Ziemi.

Znowu pozalowalem, ze nie ma ze mna Kotii. Na pewno tworzylby hipotezy, przeprowadzal eksperymenty. Pewnie i tak niczego by sie nie dowiedzial, ale juz sam fakt jego dzialalnosci budzilby otuche. Jest taki typ ludzi, ktorzy w trudnej sytuacji zaczynaja wykonywac mnostwo roznych czynnosci. Mierza puls ofiarom, bacznie wpatruja sie w nadciagajace chmury, upierdliwie sprawdzaja dokumenty milicjantow, dzwonia do jakichs ludzi i zadaja odpowiedzi na dziwne pytania. Ich dzialania nie przynosza zadnej realnej korzysci, za to otoczenie od razu sie uspokaja, koncentruje i zaczyna podejmowac inne dzialania, nie tak liczne i efektowne, ale znacznie bardziej pozyteczne.

Zreszta jeden eksperyment moge przeprowadzic sam.

Wyjalem z paczki papierosy i zapalniczke, pstryknalem, przezornie odsuwajac ja na odleglosc wyciagnietej reki.

No, nie nazwalbym tego slupem ognia, ale musialem przyznac, ze plomien wygladal inaczej. Plonal jasniej, byl rowniejszy i bardziej czysty.

Wiec jednak tlen?

Mozliwe… jako jeden z czynnikow.

Westchnalem i schowalem papierosy. Oczywiscie, moglem tu wrocic z hermetycznym naczyniem, wziac probke powietrza, a potem w Moskwie zrobic gdzies analize. Laboranci wszystko by mi wyjasnili, rozrysowali, pokazali.

Tylko czy ja tego potrzebuje?

I tak wniosek jest jeden: ten swiat nadaje sie albo dla funkcyjnych, albo dla milosnikow narkotykow. Pewnie z radoscia przychodzilby tu raper z kolezkami. Albo solidni wujaszkowie ze znaczkami deputowanych w klapach marynarek – zeby spiewac i tanczyc nago w swietle ksiezyca.

Czulem sie tak, jakbym otworzyl drzwi do swiata-wydmuszki, pustego, nikomu niepotrzebnego. Nieprzyjemne uczucie, jesli mam byc szczery. Za Kimgim i Ziemie-siedemnascie tak szczerze mnie chwalili. Wtedy zrozumialem, ze gdy otworza sie czwarte i ostatnie drzwi, moja przyszlosc zostanie zdeterminowana. Mam juz cztery (wlaczajac nasza Ziemie) swiaty, i w kazdym (krag o promieniu dziesieciu kilometrow. Jaka to moze byc powierzchnia? ?r2, chyba tak. Zawsze mialem problemy z geometria. No dobrze, to znaczy, ze mam do swojej dyspozycji jakies trzysta kilometrow kwadratowych w kazdym ze swiatow. W sumie poltora tysiaca kilometrow kwadratowych.

W porownaniu z cela wiezienna – bardzo duzo.

W porownaniu z taka chocby Moskwa – srednio na jeza. Moskwa, co doskonale pamietam ze szkoly, zajmuje powierzchnie tysiaca kilometrow kwadratowych.

No dobra, trzeba zbadac to jabloniowe krolestwo.

Szedlem juz dwadziescia minut szybkim krokiem, od czasu do czasu ogladajac sie, raczej z przyzwyczajenia niz z prawdziwej obawy, ze sie zgubie. Czulem wieze bardzo wyraznie – jak czesc wlasnego ciala.

Sad wokol byl bardzo zapuszczony, ale pozostawal sadem. Odleglosc miedzy drzewami mniej wiecej jednakowa; udalo mi sie nawet rozroznic gatunki jabloni (po kwiatach), przy czym rozne gatunki posadzono nie grupkami, lecz w rzedach, niedbali ale jednak. Zaczalem miec nikla nadzieje, ze w tym swiecie mimo wszystko zyja ludzie.

I doslownie kilka minut pozniej bylem tego pewien – w powietrzu zapachnialo dymem. Zaczalem biec – nie tym beztroskim biegiem, ktorym wpadlem do tego swiata, lecz podobnie jak Chaj. Za jabloniami zobaczylem wode – niezbyt szeroka, spokojna rzeczka. Wybieglem na brzeg, stanalem.

Za rzeka znajdowala sie wies.

I mialem absolutna pewnosc – to nasza, ziemska, rosyjska wies. W tym najgorszym wariancie, ktory sprawia, ze patrioci wolaja o wrogich knowaniach, a ludzie bardziej rozsadni mysla o poszukiwaniu rosyjskiej idei narodowej.

Domki konstrukcji szkieletowej, brudne szyby w oknach, przekrzywione szare ploty, wszystko w kolorze tej smetnej szarosci, jaka dominuje w rosyjskich wsiach na wiosne. Ogrodki – chyba nawet marchewka rosla w nich bura albo biala, porozwieszana na sznurkach bielizna tez byla jakas taka poszarzala. A miedzy domkami chodza chude pstrokate kury.

Ja sam jestem mieszczuchem i takie wsie widze zwykle z okien pociagu, wiozacego szczesliwych mieszkancow Moskwy do Petersburga czy Jekaterynburga. I zawsze wtedy pocieszam sie mysla, ze takie wsie sa tylko przy torach, w poblizu duzych miast, skad mlodziez wyjezdza, kiedy tylko dostanie dowod. A gdzies w glebi sa na pewno takie prawdziwe wsie, jak w podrecznikach „Kraj ojczysty”. Domy murowane albo drewniane, porzadne ploty, rzezbione okiennice na oknach. Gdzies tam. Na Kubaniu. Albo na Syberii.

Tutaj ta smetna szarosc byla szczegolnie szokujaca na tle wielobarwnej, kwitnacej natury.

Byli tez ludzie. Na brzegu rzeki siedziala z wedkami grupka mezczyzn i dzieci w wieku przedszkolnym. Dziwne. Na ryby powinni chodzic dorosli i nastoletnie petaki, a nie maluchy, ktore nie sa w stanie utrzymac wedki w reku. Wygladalo to tak, jakby wsrod miejscowej ludnosci byla nienaturalna przerwa wieku.

I wszyscy sie usmiechali. Rozmawiali o czyms polglosem, przerzucali sie krotkimi okrzykami: „Bierze!”. „Aha!”. „Twoja!”. „Tak!”. Jakby nie chcieli tracic sil na bardziej skomplikowane slowa. Albo juz nie umieli ich uzywac.

Usiadlem naprzeciwko na drugim brzegu. Moje pojawienie sie nie wywolalo zdumienia czy ozywienia. Kilka usmiechow, kiwanie rekami, to wszystko.

Wyjalem papierosy i zapalilem, przygladajac sie ludziom. Przeciez to byli nasi! Z naszej Ziemi! Nie stad i nawet nie z Kimgimu!

Вы читаете Brudnopis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату