– A moze to swiat czepial sie mnie? – mruknalem. – Jasne…
– Cala moja wina polegala na tym – Natalia westchnela – ze odrobine cie popchnelam. Przyspieszylam twoja przemiane w funkcyjnego. To taka stymulacja… Zebys przestal chciec byc soba. Kazdy inny funkcyjny na moim miejscu postapilby tak samo. No wiec?
Przechylila glowe, zajrzala mi w twarz. W kacikach jej oczu znow zobaczylem rozchodzace sie promieniscie zmarszczki.
Zrozumialem, ze wcale nie jest taka mloda. Funkcyjni chyba w ogole sie nie starzeja, konserwuja sie w swoim ludzkim wieku. A Natalia nie zostala funkcyjna w wieku dwudziestu kilku lat.
– Jestes dobra kobieta – powiedzialem.
– Coz poczac. Troche mnie zdenerwowales, Kiryl. Cala dobe sie trzymales. – Falszywa serdecznosc zaczela powoli znikac z jej oczu. Jej miejsce, chwala Bogu, zajela obojetnosc. Natalia doszla do wniosku, ze nie jestem niebezpieczny.
– Ale po co bylo mnie straszyc? Gdybys mi od razu wszystko opowiedziala…
– O, dopiero wtedy wszystko bym zepsula – prychnela Natalia. – Nie ucz funkcyjnego pelnic funkcji jego.
– Przyslowie?
– Tak jakby. To co, pokoj?
– Pokoj. – Usmiechnalem sie i uscisnalem jej reke. – Wprawdzie dalas mi w kosc…
– Za to jaka zaplata! – Natalia wskazala glowa pas przyboju, podplywajacy az do naszych nog. – Sluchaj dalej. Oni – zerknela na polityka i komika – nie sa funkcyjnymi. Moga korzystac z naszych umiejetnosci, chodzic ze swiata do swiata, pieknie sie strzyc i smacznie jesc. Leczyc sie i uczyc. Ale specjalnie im sie nie zwierzaj. Jestes funkcyjnym, pelniacym swoja funkcje, a oni jedynie przechodza. Sciagaj z nich clo, gdy jest za co. Badz uprzejmy, ale surowy. Za to swoich, funkcyjnych, celnicy zwyczajowo przepuszczaja bez zbednych ceregieli… Jesli tylko nie dzieje sie cos sprzecznego z prawem.
– W rodzaju przenoszenia zabronionych towarow?
Natalia skinela glowa.
– Wlasnie. No, to juz chyba wszystko. Chodzmy…
– Zaczekaj. Mam jeszcze kilka pytan.
– No? – Natalia spojrzala na mnie wyczekujaco.
– Skad ludzie wiedza o funkcyjnych? Kto otrzymuje prawo korzystania z naszych… funkcji?
– Kiryle, potrzebujesz pieniedzy, prawda? – Natalia zmruzyla oczy. – Przedmiotow bardziej skomplikowanych niz rondel i taboret? Bezpieczenstwa?
– Owszem – przyznalem i zerknalem na dwoch pozostalych czlonkow inspekcji. – I jeszcze humoru, tak?
– Nie wszystko na swiecie mierzy sie pieniedzmi. Przeciez zwierzyles sie przyjacielowi?
Odpowiedz miala zabrzmiec tak surowo i zaskakujaco, ze nie wiedzialem co odpowiedziec. Natalia usmiechnela sie zwyciesko.
– W takim razie ostatnie pytanie. Kto wsrod nas jest najwazniejszy?
– Ciagle zyjesz w jakims strasznym swiecie. – Natalia pokrecila glowa. – W ktorym najwazniejsze sa pieniadze, wladza, stanowisko. W swiecie chciwych dzieci. Wyluzuj! Wyszedles juz poza te ramki. Tu nie ma najwazniejszych, wszyscy jestesmy sobie rowni. Pelnij uczciwie swoja funkcje, a wszystko bedzie dobrze.
Natalia odwrocila sie i ruszyla w strone wiezy. Po chwili przystanela i popatrzyla na mnie.
– Chodzmy. Jestem za tym, zeby uznac twoje przystapienie do wypelniania funkcji. A twoj przyjaciel… No coz, moga nam sie przydac bystrzy dziennikarze.
Siedzieli w wiezy jeszcze pol godziny. Gdy Natalia oznajmila, ze jest ze mnie zadowolona, od razu zrobilo sie przyjemniej. Przeszlismy do kuchni, ale przedtem polityk wyjrzal przez drzwi, zawolal ochroniarza i ten przyniosl mu butelke szampana. Prawdziwego, francuskiego, odpowiednio schlodzonego, ale nie lodowatego. „Prosto z zamrazarki! Patrz, sople plywaja, niezle chlodzi, co?”. Zreszta, slodkie sowietskoje szampanskoje, kupazowe wino nabuzowane dwutlenkiem wegla mozna pic wylacznie lodowate, raz do roku w noc sylwestrowa.
Znalazlem jakies kieliszki w tym zestawie, ktory pojawil sie razem z drugim pietrem. Komik oznajmil, ze „na Rusi zycie oznacza picie”, i wypilismy po lyku szampana.
Potem dostalem wizytowki od Dimy i Zeni. Natalia nie zostawila mi zadnych swoich namiarow, ale obiecala, ze od czasu do czasu bedziemy sie widywac. I poradzila kupic z dziesiec wizytownikow – w ciagu najblizszego miesiaca przez moja wieze przejdzie pewnie setka znanych osob.
Gdy juz odprowadzalem komisje, komik dobil mnie ostatecznie – palnal sie w czolo i wolajac: „Glowo moja siwa, glowo moja siwa!”, pomknal do samochodu. Dlugo grzebal w bagazniku, w koncu wrocil z pomietym egzemplarzem swojej prozy humorystycznej i zaczal wypisywac autograf. Natalia nie czekala, az skonczy, pomachala mi reke i ruszyla piechota w strone metra. Pewnie spieszyla sie na bazarek Czerkizowski, zeby handlowac chinskimi butami… Za to polityk uprzejmie zaczekal, az komik skonczy swoje epistolarne poczynania, wymownym grymasem dajac mi do zrozumienia, ze to nieuniknione.
Dopiero gdy odjechaly ostatnie samochody, do ktorych wcisneli sie nudzacy sie obok wiezy ochroniarze (ciekawe, swoja droga, co mysleli o kaprysach zwierzchnictwa?), zamknalem drzwi i spojrzalem pytajaco na Kotie.
– Calkiem niezle – oznajmil bardzo powaznie Kotia. – Swietnie udawales glupka, szczegolnie na poczatku: „Ciesze sie, ze cie widze w dobrym zdrowiu…”.
– No przeciez wlasnie tutaj sie wygadalem – zaczalem i urwalem.
– Wrecz przeciwnie! – oburzyl sie Kotia. – Czy naprawde moglbys pomyslec, ze Natalia nie zyje? Gdybys sie na jej widok przestraszyl albo zdziwil, to by dopiero bylo podejrzane. Nie, wszystko wypadlo dobrze, zachowywales sie jak trzeba.
– A ty tez jestes dobry! – nie wytrzymalem. – Dziennikarz sensacjonista!
– No co? Brzmi niezle. – Kotia dumnie wypial piers. – Nie mam zamiaru do konca zycia pisac historii o tym, jak nielubiana tesciowa stala sie ukochana zona. Natrafie na jakas sensacje…
Pokiwalem glowa.
– Wlasnie. Juz natrafiles. I co, gdzie twoje artykuly sensacyjne? Mam nawet zdjecia, moglbys wykorzystac.
Kotia westchnal ciezko, potarl czolo.
– Nawet na piwo nie mam juz ochoty. Powiedz mi, czy caly nasz rzad to funkcyjni?
Pokrecilem glowa.
– Myslisz, ze dlaczego Natalia wziela mnie na bok? Niektorzy ludzie o nas wiedza i korzystaja z naszych uslug. Niekoniecznie politycy.
Kotia sie wzdrygnal.
– Owszem. Jeszcze komicy.
– Co chcesz, czlowiek sie stara – powiedzialem dyplomatycznie, chowajac ksiazke za plecami. Nie wypadalo obgadywac czlowieka, od ktorego przed chwila dostalem ksiazke z autografem.
– Wiesz, jakie odnioslem wrazenie? – ozywil sie Kotia. – Ze ta twoja Natalia to tez pionek.
– Tez?
– Strasznie jest wazna – mowil dalej Kotia, ignorujac moje pytanie. – Rzadzi sie i nadyma.
Jego rozmyslania przerwalo pukanie do drzwi, tym razem od strony Kimgimu.
– Zaczynasz sie cieszyc popularnoscia – ozywil sie Kotia. – Faktycznie zastanow sie nad tabliczka z godzinami pracy.
Podszedlem do drzwi. Kotia znow stanal przy schodach (podejrzewalem, ze ten punkt pociaga go mozliwoscia szybkiego odwrotu po trasie pietro-okno-Moskwa). Chociaz… szczerze mowiac, na jego miejscu, nie posiadajac zdolnosci celnika, tez bym sie asekurowal.
Drzwi sie otworzyly, wpuszczajac zimne powietrze…
…oraz mlodziutka czarnowlosa dziewczyne o skosnych oczach.
– Prosze o przejscie! – zawolala dziewczyna, nim moja piesc uderzyla ja w skron. Zdazylem wyhamowac reke.
Z boku wygladalo to tak, jakbym szybkim ruchem pogladzil ja po glowie.