wyjela ze swoich blazenskich spodni kostke cukru i podala psu.
– Jesli nie odciagnie sie go od wroga, przegryza kregoslup w dziesiec-pietnascie sekund – powiedzial Marko. – Jesli szyja jest czyms chroniona, skupia sie na twarzy.
– Co wy… jak to zrobiliscie?… – wyszeptalem.
Lubie psy. Mam skye teriera Keszju, ktory teraz gosci u rodzicow. Pewnie, ze psy to nie zabawki, nawet w tych najmniejszych plynie krew wilkow, pewnie, ze umieja walczyc, broniac siebie czy swojego pana. Ale sa psy- bojownicy, psy-mysliwi i psy-przyjaciele. Bojowy york to taki sam absurd jak… jak zakonnica specnazowiec?
– Hodowano je w klasztorze w Yorku, gdzie nasi dzielni gwardzisci ucza sie bronic konklawe – wyjasnil Marko, przygladajac mi sie z zainteresowaniem. – Prawdziwe dobro nie powinno pozostawac bezbronne, prawda?
– Prawda – powiedzialem. – To znaczy, zawsze tak myslalem. Ale… przeciez one sa takie mile…
– Dziewczeta?
– Psy. Chociaz… dziewczeta rowniez… – Zmieszalem sie.
– Nadal sa mile. Mozna je poglaskac, nie ugryza… bez rozkazu.
– A dziewczeta?
Kapral usmiechnela sie i odpowiedziala:
– Tego nie wiem. Ale nie radze probowac.
Marko sie zasmial
– Chodzmy, Kirye. Mam nadzieje, ze to male przedstawienie nie wprawilo pana w zaklopotanie? Nasi przyjaciele absolutnie nie musza sie niczego bac. A przeciez pan jest przyjacielem?
– O, tak! – odparlem, patrzac na psa. – Bez watpienia!
10.
Sa ludzie, ktorzy potrafia prosic. Po pierwsze, to zawodowi zebracy – nie te przygarbione staruszki, wyciagajace reke po jalmuzne przed jakims sklepem, lecz ci, dla ktorych zebranie jest zawodem, zajmujacy stanowiska przed cerkwiami i cmentarzami, w parku miedzy spacerujacymi ludzmi i obok restauracji, w ktorych podchmieleni kawalerowie nie omieszkaja zaimponowac swojej damie. Po drugie, to urodzeni milosnicy wiszenia komus na karku. Wszyscy ich znamy, czasem nawet sie z nimi przyjaznimy: odpisujacy zadania domowe w szkole („Zrobiles matme?”), opuszczajacy zajecia na studiach („Kryj mnie, dobra?”), spozniajacy sie do pracy („Powiedz szefowi, ze tyram od rana”), zapraszajacy nas na dzialke („Skopiemy ogrodek, a potem szaszlyk i piwo, co?”). A my, choc krzywimy sie wzgardliwie, to jednak rzucamy pieniadze tym pierwszym, klniemy w duchu i pomagamy tym drugim. A jednak zawsze mamy mozliwosc odwrocic sie od zebraka albo odmowic zbyt natretnemu koledze.
Jest tez trzecia kategoria profesjonalistow – najgorsza, przed ktora nie mozna sie skryc.
To politycy.
„Narod musi poprzec nasza partie!”.
„Emeryci musza mocniej zacisnac pasa!”.
„Gornicy musza zrozumiec nasza sytuacje!”.
„Partnerzy musza brac pod uwage nasze interesy!”.
„Przedsiebiorcy musza pomyslec o interesach panstwa!”.
I nikomu nie udaje sie uchylic od tych prosb. Narod popiera, emeryci zaciskaja pasa, gornicy rozumieja, partnerzy biora pod uwage, a przedsiebiorcy mysla.
Dlatego ze te prosby maja sile rozkazu. To prosba leniwego zebraka z pistoletem w reku.
Nigdy nie bylem zebrakiem, nie umialem spisywac i olewalem polityke. A teraz mialem wystapic w roli proszacego, i to jednoczesnie w roznych postaciach – jako zebrak proszacy o jalmuzne, jako przyjaciel potrzebujacy pomocy i jako polityk, ktore chce zawrzec korzystne porozumienie.
A przeciez to… to zupelnie nie moje!
Tylko co moglem zrobic?
Moja jedyna szansa uwolnienia sie od bacznej uwagi mieszkancow Arkanu i obronienia swego prawa do bycia soba bylo przekonanie wladcow Opoki do udzielenia nam pomocy. I to altruistycznej, bez przemieniania naszej Ziemi, naszego zacofanego Demosa w kolejny swiat scholastycznej teokracji. Dlatego ze dziewczeta-gwardzisci i psy-zabojcy nie pasowaly do mojej wizji szczesliwego spoleczenstwa.
Nigdy nie bylem w Rzymie i moje wyobrazenie o Watykanie ograniczalo sie do jakiegos glupawego filmu, w ktorym lajdacy probowali wysadzic w powietrze „serce” Kosciola katolickiego bomba z antymaterii. Dlatego tez nie moglem stwierdzic, czy siedziba konklawe przypomina siedzibe papieza. Ale jakies podobienstwo zapewne bylo – wiele rzeczy w swiatach Wachlarza pozostawalo niezmienionych, nawet, jesli drogi tych swiatow rozeszly sie dawno temu.
Ogromna katedra przypominala bazylike Swietego Piotra… chyba. Ale widzialem ja jedynie przelotnie, gdy wsadzano mnie do duzej, zamykanej karety, w ktorej jechalem teraz w towarzystwie dwoch dziewczat w mundurach z halucynacji Michala Aniola, dwoch przemilych terierow z koszmarow Boscha i przedstawiciela konklawe, Marko.
– Bardzo sie ciesze, ze przybyl pan do nas w czasie mojego dyzuru – oznajmil dobrodusznie Marko. – Widzi pan, niezbyt czesto kontaktujemy sie z funkcyjnymi. Od pieciu lat sluze w ochronie cla i zaledwie dziesiec razy rozmawialem z Andriejem, z cala pewnoscia nie wiecej.
– Nie lubi pan funkcyjnych?
– A pan?
– Nie za bardzo – wyznalem. – Zrobiono ze mnie funkcyjnego wbrew mojej woli. A potem zamordowano moja dziewczyne, przesladowano mnie. Ale to moje prywatne problemy. Wy pewnie macie inne podstawy do antypatii?
– Oczywiscie. Bardzo praktyczne, czyli religijne. – Marko zamyslil sie na chwile. – Zapewne wyobraza pan sobie, ze jestesmy fanatykami religijnymi, ktorzy wzieli funkcyjnych za diablow?
– Coz… – Speszylem sie.
– Zapewne tak pan wlasnie myslal. Ale myli sie pan. Jestesmy ludzmi rozsadnymi i tolerancyjnymi. Owszem, swieta wiara chrzescijanska stanowi podstawe naszego spoleczenstwa, laczy wszystkie panstwa, tworzac swego rodzaju… – pstryknal palcami – supermocarstwo. Ideologiczne supermocarstwo.
– A ja myslalem, ze macie jedno panstwo na cala planete.
– Skadze! To niezbyt rozumne i dosc niewygodne w sferze rzadzenia. Jak mozna sila zwiazac ze soba sprzeczne interesy gospodarcze, roznice kultur, zwyczajow, mentalnosci? Zjednoczone imperium, Krolestwo Boze na Ziemi moze powstac jedynie stopniowo, w drodze ewolucji, w miare lagodzenia obyczajow, niwelowania trudnosci zyciowych, zacierania jezykow i podzialow narodowych. Owszem, taki jest nasz ideal, ale bardzo odlegly. Zadziwie pana, ale mamy tu wolnosc sumienia.
– Tak? – Bylem naprawde zdziwiony.
– Oczywiscie. Wielu Arabow i Azjatow wyznaje mahometanizm, Judejczycy trwaja w swojej wierze, Slowianie… Wlasnie, przeciez jest pan Slowianinem? Spieraja sie z konklawe w kwestii calego szeregu obrzedow i maja nawet swoich, nieuznawanych przez inne narody swietych. Sa tez, nie boje sie tego slowa, ateisci, bezboznicy. Tak, problemow i komplikacji nie brakuje. Czasem dochodzi nawet do wojen, rowniez miedzy bracmi w Chrystusie.
– Wobec tego bedzie nam latwiej dojsc do porozumienia – powiedzialem. – Wydawalo mi sie, ze tu u was jest znacznie surowiej. W takim razie, dlaczego nie lubicie funkcyjnych? Bo narzucaja wam swoja wole?
– To nie stanowi problemu. – Marko sie usmiechnal. – Niechby sprobowali nam cos narzucic… Spor jest nieuchronnym warunkiem rozwoju. Nie, Kiryle. Oburza i obraza nas to, ze funkcyjni zatracili swoja boska nature. Zrezygnowali z tego, co otrzymali od Boga, i zwrocili sie ku temu, co idzie od szatana. Nie w doslownym sensie tego slowa, oczywiscie, choc od zjawiajacych sie funkcyjnych wyraznie zalatuje siarka.
I znow sie usmiechnal. Co za postepowy kaplan! Przez caly czas daje do zrozumienia, ze nie nalezy traktowac jego slow zbyt doslownie.
– Ale przeciez wy sami eksperymentujecie z biotechnologiami, zmieniacie zwierzeta…
– Zwierzeta, Kiryle. Wylacznie zwierzeta. One nie zostaly stworzone na wzor i podobienstwo boze, dlatego