Nie przerywalem mu juz. Sluchalem opowiesci o tym, jak Kotia zaczal wystepowac w zwyklych knajpach oraz restauracjach i klubach, ktorych wlascicielami byli funkcyjni. Gral dla funkcyjnych i dla ludzi, ktorzy korzystaja z naszych uslug. Trwalo to pol roku, a potem Kotia poznal kuratora.
– Mial na imie Friedrich i chyba byl Austriakiem. W sumie sympatyczny facet… Nie przyjaznilismy sie, ale zawsze to przyjemnie, gdy ktos cie ceni… nawet za niezasluzony talent. Zwykle przychodzil z dziewczyna o imieniu Lora. Zwyczajna dziewczyna, nie funkcyjna… Piekna. Bardzo piekna…
– Zabiles go – powiedzialem.
– Tak.
– Z powodu dziewczyny?
– Tak.
– Dlaczego?
– Dlatego ze najpierw to on zabil ja. Gdy sie dowiedzial, ze go zdradzila… ze mna. Dopiero pozniej dowiedzialem sie, ze to nie byl jej pierwszy romans, ze mnie rowniez nie traktowala powaznie. Friedrichowi chyba znudzily sie te ciagle zdrady, na przemian z histeriami. Zabil ja. Wygladalo to jak scena ze starego filmu: zepchnal ja ze skaly na moich oczach. A potem bardzo spokojnie powiedzial, zebym wiecej nie ulegal takim pokusom. Ze jest powaznym czlowiekiem i nie podoba mu sie bycie rogaczem. Bardzo lekko potraktowal te sytuacje. A ja nie. Ja sie nakrecilem, podobne jak ty, gdy zginela Nastia. Rzucilem sie na Friedricha, choc widzialem, ze nie zdolam mu nic zrobic. Ale nagle… cos sie stalo… po prostu go udusilem, przycisnalem do ziemi i udusilem. Dlugo walczyl, probowal sie wyrwac… I w ten sposob zostalem kuratorem. Przyszli do mnie ci z Arkanu i oznajmili, ze skoro zlikwidowalem kuratora, to teraz musze przejac jego obowiazki. Zgodzilem sie. Szczerze powiedziawszy, bylem przerazony.
– I czesto kurator musi… – Nie dokonczylem.
– Nigdy wiecej nikogo nie zabilem. – Kotia pokrecil glowa. – Nigdy. To… to zadanie policjantow albo akuszerow. Kurator… sam nie musi. Zbyt wysokie stanowisko. A gdy z toba sie to stalo… gdy ta idiotka Iwanowa zabila Nastie, a ty zamordowales Iwanowa… Spanikowalem. Pomyslalem, ze wszystko sie powtarza, ze zostaniesz kuratorem zamiast mnie. I sprobowalem. Przepraszam. Wiecej nie bede.
Przez jakis czas siedzielismy w milczeniu – dwoch nagich przyglupow w beczkach z wystygla woda. W koncu powiedzialem:
– Jasne. A powiedz mi cos takiego, Kotia… Czy ja faktycznie staje sie kuratorem?
– Nie wiem. Ale na pewno zdobyles jakies zdolnosci, skoro udalo ci sie rozprawic z akuszerka. A ja… a ja swoje trace. – W jego glosie zadzwieczala nutka paniki.
– Podaruje ci saksofon – powiedzialem. – Bedziesz znow gral do kotleta. A w nocy bedziesz pisal skandaliczna powiesc
– Juz ja mu sie oddam – dobieglo od drzwi. – Tak mu sie oddam… Czesc, Kiryl.
Odwrocilem sie i wstrzasniety ujrzalem Illan. No tak, przeciez byli razem. I logiczne bylo zalozenie, ze nadal sa razem.
– Przepraszam, ze przeszkodzilam. – Illan usmiechnela sie i polozyla na lawie przy drzwiach sterte szarawych recznikow. – Ale jakos tak niezrecznie sie przylaczyc, a chcialoby sie posluchac.
– Zaraz przyjdziemy – powiedzial Kotia.
Zdaje sie, ze jego status kuratora, ktorego Illan zapewne od dawna byla swiadoma, niewiele zmienil w ich stosunkach.
– No to szybko, chlopaki. Ja tez mam pytania. – Illan popatrzyla na mnie i w jej oczach pojawil sie bol. – Kiryle… moje kondolencje.
Skinalem glowa i odparlem:
– I moje… rowniez.
7.
Sa takie ubrania, ktore jakby specjalnie wymyslono po to, zeby mogly sie stac ogolnoswiatowym wzorcem. Na przyklad – dzinsy. Rzecz jasna, jest roznica miedzy „wranglerami” szytymi w Wietnamie przez nieoficjalna czwarta zmiane i ozdobionymi strasami od Swarovskiego „Dolce &Gabbana”, szytymi w tymze Wietnamie albo sasiedniej Tajlandii. Ale jesli odrzucic skrajnosci, to dzinsy nosza kobiety i mezczyzni, milionerzy i nedzarze, dziewczyny o figurze modelek i piwosze z „oponkami”. Ojciec powiedzial mi kiedys posepnie, ze Zwiazek Radziecki rozpadl sie wlasnie z powodu dzinsow, a raczej z powodu ich braku. Nie wiem, moze ma racje, ja w ogole nie wyobrazam sobie zycia bez dzinsow. Mysle nawet, ze dzinsy sa ta rzecza, ktora Ameryka na Sadzie Ostatecznym bedzie sie usprawiedliwiac za hamburgery i coca-cole.
Sa rowniez stroje narodowe: slynna ukrainska fofudja i szkocki kilt. Szkoci uparcie nosza spodniczki podczas uroczystosci, a mlodzi Ukraincy odradzaja w kraju zainteresowanie fofudja, ale to wszystko to jedynie hold skladany tradycji.
Zdarzaja sie tez ubrania, ktore niby nie sa egzotyczne, ale na obcym gruncie sie nie przyjmuja. Na przyklad, meski szlafrok. Nieodmienny atrybut leniwej wschodniej wygody i najlepszy przyjaciel wracajacego do domu angielskiego dzentelmena. W Rosji, wiecznie miotajacej sie miedzy Europa i Azja, szlafrok sie nie przyjal. Jestesmy zbyt zabiegani, zeby chodzic w szlafroku latem – zreszta, rosyjskie lato jest zbyt krotkie i deszczowe, a zima w naszych domach tak grzeja, ze zaden szlafrok nie jest potrzebny, albo jest tak zimno, ze szlafrok nie pomoze. Dlatego zastapily go stare dresy, a jesli w domu sa „sami swoi”, to porozciagane bokserki.
Ja tez nie umialem nosic szlafroka i czulem sie w nim nieswojo, jak czlowiek, ktory pierwszy razy w zyciu wlozyl garnitur, zawiazal krawat i poszedl na oficjalne przyjecie. Nie wiadomo jak siedziec, jak stac, co zrobic z wiszaca na szyi petla. Podobnie teraz, w miekkim szlafroku czulem sie jak glupi – zalozylem noge na noge i zrozumialem, ze prezentuje sie nieciekawie, pochylilem sie i ukazalem bezwlosa i niezbyt muskularna piers.
Jednak szlafrok byl jak najbardziej na miejscu. Siedzielismy w pokoju, w ktorym sciany byly do polowy pokryte ciemna boazeria, wysoki sufit rowniez byl drewniany, do tego skorzane kanapy i fotele, duzy kominek z plonacym ogniem, wylozony pociemnialymi od czasu i ognia plytkami, kilka regalow z solidnymi, grubymi ksiegami, wydanymi chyba przed stu laty i wtedy ostatnio czytanymi, masywny zyrandol, w ktorym slabo swiecily zarowki w ksztalcie swiec, przenoszac nas z buddyjskiego klasztoru do starego angielskiego klubu.
– No, no, ale masz gust – wymruczalem, probujac usadowic sie wygodniej w fotelu. – Klasyka. Nie studiowales czasem w Oksfordzie?
– To pozostalosc po jakims poprzednim kuratorze – wyjasnil Kotia. – Sprawdzalem ksiazki, wszystkie zostaly wydane przed tysiac osiemset piatym rokiem. – Wzial papierosy ze stolika i zaciagnal sie chciwie. – Mysle, ze wlasnie wtedy do nas przyszli.
– Arkanowcy?
– Tak. Podobno pierwszy kurator byl Anglikiem, mysle, ze urzadzil ten pokoj na podobienstwo swojego domu. Oczywiscie, pewne rzeczy zostaly potem zmienione; na przyklad elektrycznosc ja tu przeprowadzilem. – Po chwili dodal z duma: – Sam. Moglem sciagnac elektryka-funkcyjnego, ale pomyslalem, ze sobie poradze.
– Jak bys go tu sciagnal? A smycz? – Nie pytalem, co jest generatorem, choc przez glowe przemknal mi zlosliwy obrazek: wirujace mlynki modlitewne przymocowane do pradnicy.
– Kurator moze – odparla Illan; tez wziela papierosa i zapalila. – Akuszerzy i kuratorzy nie maja smyczy.
– A niektorzy listonosze i taksowkarze sa przywiazani do ruchomej funkcji – dodal Kotia. – Samochodu albo powozu.
Pewnie myslal, ze sie zdziwie, ale ja tylko pokrecilem glowa.
– Kotia, smycz wcale nie jest konieczna. To przeciez tylko symbol, jak obroza na szyi niewolnikow w Antyku. Obroza moze byc zlota, z drogimi kamieniami, ale pozostaje obroza… Illan! – zwrocilem sie do dziewczyny. – Kiedy ci sie przyznal?
– Do tego, ze jest kuratorem? Po tym, jak probowal cie zabic.
Kotia zaciagnal sie nerwowo.
– Wiesz, moze ja ci wszystko opowiem. Ze szczegolami. Po pierwsze, co robi kurator.
– Bardzo jestem ciekaw!