– Jesli sobie przypominasz, szyld rowniez przeczytalem. – Kotia wreczyl mi butelke. – Napis byl po rosyjsku.

– Czyli co, mowia w jednym jezyku, a pisza w innym?

Kotia popatrzyl na mnie ironicznie.

– Sadze, ze ci tutaj… sa tu takimi samymi goscmi jak my. I rozmawiali w swoim jezyku. A ty, jak sie zdaje, rozumiesz ich jezyk.

– Funkcyjny? – Wzruszylem ramionami. – Nie powiedzialbym, ze rozumiem, ale… Co robisz?

Kotia podchodzil do kazdego martwego zabojcy i dotykal nadgarstka.

– A moze ktorys zyje? Pomoglibysmy…

– To zabojcy!

– Ale teraz juz chyba niegrozni? – mruknal Kotia i rozlozyl rece. – Nie, zabiles wszystkich na amen. Kiryl, cos ty narobil? To przeciez inny swiat! Rozumiesz? A my zaczelismy znajomosc z nim od przestepstwa. Niepotrzebnie ich zabiles.

Podszedl do odleglych drzwi i ostroznie zajrzal do srodka. Odskoczyl szybko i oparl sie o sciane. Jego twarz gwaltownie pobladla.

Wzialem palke i podbieglem do niego.

– Lepiej nie patrz – powiedzial szybko Kotia. – Lepiej nie…

Twarz mial biala jak kreda, na niej kropelki potu. Jedna kropla smiesznie zwisala z nosa.

– Niepotrzebnie ich zabiles – powtorzyl Kotia – tak szybko. Trzeba bylo… trzeba bylo ich pomeczyc.

W gruncie rzeczy moglem juz nie otwierac tych drzwi. Wszystko i tak bylo jasne. Ale jednak zajrzalem.

– Bydlaki – wymamrotal Kotia.

– Torturowali ich – stwierdzilem. – Wez sie w garsc. Tutaj wlasnie trzeba… sprawdzic puls.

9.

Panuje przekonanie, ze najohydniejszym przestepstwem na swiecie jest zabojstwo dziecka. Zabicie starca rowniez wywoluje pogarde i oburzenie, ale nie budzi juz takiego przerazenia. Zabojstwo kobiety tez jest odbierane szalenie nieprzychylnie zarowno przez mezczyzn (i za co zabijac kobiety?), jak i przez kobiety (wszystkie chlopy to swinie!).

Ale juz zabojstwo mezczyzny, ktory wyszedl z wieku szczeniecego, ale nie wpadl jeszcze w starczy marazm, odbierane jest jak cos naturalnego.

Nie wierzycie?

W takim razie posluchajcie takich zdan: „Wyjal parabellum i strzelil do dziecka”. „Wyjal parabellum i wystrzelil do starca”. „Wyjal parabellum i strzelil do kobiety”. „Wyjal parabellum i strzelil do mezczyzny”. Czujecie, jak spada poziom ohydy? Ten pierwszy byl pewnie komendantem obozu koncentracyjnego, esesmanem. Drugi – pacyfikatorem, palacym kazdego ranka jedna wioske. Trzeci mogl byc oficerem Wehrmachtu, ktory przylapal partyzantke z kanistrem nafty i zapalkami obok magazynu amunicji.

A czwarty, choc rowniez strzelal z parabellum, mogl byc rownie dobrze naszym zwiadowca, ktory zabil jednego z trzech lajdakow.

No wiec ci ludzie w Czarnych strojach najwyrazniej nie przejmowali sie swoja reputacja. W niewielkim pomieszczeniu, ktore nazwalem palarnia, zobaczylem trzy nieruchome ciala – staruszki, mlodej kobiety i nastolatka.

Wszystko ma swoj czas i miejsce, i na przyklad tortury powinny sie odbywac w katowniach, w ciemnych podziemiach. Wsrod wyscielanych foteli i sof (no zeby chociaz byly skorzane, a nie z rozowego jedwabiu!) i stoliczkow z krysztalowymi popielniczkami nieruchome skrwawione ciala wygladaly wyjatkowo strasznie.

I jeszcze ten mdlacy zapach dobrego tytoniu i swiezej krwi.

Posluszny instynktowi chronienia najslabszego, przede wszystkim podszedlem do obnazonego do pasa chlopca, przywiazanego do fotela. Wprawdzie chlopiec mogl miec czternascie lat, a wiec wyrosl juz z wieku niewinnego dziecka, ale… Przywiazano go szalenie malowniczo, zupelnie jak na filmach dla dzieci, gdy tepi dranie zwiazuja dzielnych mlodych bohaterow – traca na to dziesiec metrow grubego sznura, nie majac zadnej pewnosci, ze ofiara sie nie uwolni. Nogi przywiazane do nozek fotela, rece do podlokietnikow, kilka petli wokol pasa i jedna na szyi.

I wszedzie krew. Na workowatych spodniach z ciemnobrazowego materialu, na pryszczatej twarzy. Swieza krew, ale liczne naciecia – na twarzy, rekach, torsie – juz nie krwawily.

Ostroznie przycisnalem palce do tetnicy… i wyczulem slaby powolny puls.

– On zyje – powiedzialem ze zdumieniem.

– Ze co? – Kotia nadal stal w drzwiach. – Przeciez stracil chyba cala krew!

– Chlopak zyje. – Wstalem. – Duzo malych ran, ale w sumie nic powaznego. Rozwiaz go i poloz na kanapie.

Podszedlem do kobiety. Ten sam obrazek – nieglebokie naciecia, krwiaki. Stracila duzo krwi, mialem wrazenie, ze dywan pod moimi nogami az chlupie, ale zyla.

– Co za kretyn zawiazywal wezly – klal Kotia, zdejmujac sznur z chlopaka. – Samo sie rozwiazuje.

– Byli nie tylko glupi, ale i cnotliwi – powiedzialem, wskazujac kobiete. – Nawet nie zdjeli z niej ubrania.

Rzecz jasna w kwestii tortur jestem profanem, ale wydaje mi sie, ze skoro juz ma sie zamiar kogos dreczyc i ciac nozem, to lepiej najpierw go rozebrac. Po pierwsze, widac efekty pracy, po drugie, nagi czlowiek od razu czuje sie wystraszony i ponizony. A ci tylko z chlopaka zdjeli koszule, kobiety juz nie rozebrali.

U staruszki – miala co najmniej szescdziesiat lat – tez dalo sie wyczuc puls. Zdaje sie, ze z calej trojki ona byla najbardziej intrygujaca. Jesli chlopak byl typowym nastolatkiem, ktory moglby reklamowac srodek na pryszcze, a kobieta wygladala na zwykla czterdziestoletnia gospodynie domowa, to staruszka mogla byc aktorka. Nie chodzi mi o wyglad, lecz o rzadki typ kobiet charyzmatycznych, ktore z biegiem lat traca zewnetrzna atrakcyjnosc na rzecz wewnetrznej sily. Stara, ale silna, z pomarszczona, ale ciekawa twarza, siwymi, gestymi i ladnie ulozonymi wlosami. W Rosji takie kobiety sa rzadkoscia – Rosjanki na starosc przemieniaja sie zwykle w zahukane albo swarliwe baby. Na Zachodzie rowniez nieczesto sie takie spotyka – tam kobiety zwykle staja sie dziarskimi turystkami w szortach i z aparatami fotograficznymi na szyi.

Odsunalem sie od fotela.

Staruszke torturowali najmniej – kilka siniakow, jakby z rozmachu, ale nieumiejetnie bili po twarzy, kilka naciec na szyi – chyba tylko straszyli, przyciskajac noz do gardla. Piekna suknia z jedwabiu w kolorze morza nawet nie byla ubrudzona.

– Dziwne – oznajmil niespodziewanie Kotia. – Jak w tym dowcipie…

– W ktorym?

– No, gdy babka wynajela narkomanow do zarzniecia swini, a ci wychodza z komorki i mowia: „Zarznac nie zarznelismy, ale poklulismy!”.

– Przynies tu jakies cialo – poprosilem.

– Slucham? – Kotia drgnal.

– Przyciagnij cialo. Co, taki problem? – zapytalem. – Nie chce zostawiac tych tutaj. Albo ja pojde, a ty z nimi posiedzisz?

Kotia przelknal sline. Popatrzyl na trzy nieruchome ciala, na wszechobecna krew… i wyszedl do duzej sali.

Konczylem rozwiazywac staruszke (znowu te same liczne, ale nieumiejetne wezly), Kotia dosc raznie wciagnal do palarni trupa za nogi – to chyba byl ten, ktoremu skrecilem kark.

– Dziekuje – powiedzialem.

Zostawilem nieprzytomna babke, pochylilem sie nad trupem, sciagnalem mu z glowy kominiarke.

Nic szczegolnego, jesli nie liczyc faktu, ze byl to zabity przeze mnie czlowiek. Europejczyk, dwadziescia piec, moze trzydziesci lat. Twarz toporna, zadnych znakow szczegolnych. Na szyi, w miejscu uderzenia, krwiak. Pulsu rzecz jasna nie bylo. Unioslem mu powieki, zajrzalem w zrenice i wstalem.

– Martwy – oznajmilem. – A juz myslalem, ze tu wszyscy…

Вы читаете Brudnopis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату