– I co, bedziemy tak stac?

– Do kuchni – polecilem.

Poszlismy do kuchni. Opuscilem rolety. Keszju pobiegl za nami, nadal czujny, ale cichy.

– Siadaj. – Pchnalem Natalie na taboret i wyjalem z kieszeni tasme klejaca.

– Naogladales sie filmow sensacyjnych – powiedziala pogardliwie Natalia.

Nie stawiala oporu, nawet sama podala mi rece – zwiazalem je tasma. Potem przymocowalem ja do stolka. Panowala straszna, martwa cisza, na ulicy nie bylo sluchac szumu przejezdzajacych samochodow, okrzykow podpitych przechodniow, czy chocby trzasniecia drzwi klatki schodowej.

– Uspokoiles sie? – zapytala zimno Natalia, gdy odlozylem rolke tasmy i usiadlem na drugim stolku. – No to wyjasnij teraz, czego chcesz? Zeby przepisac na ciebie mieszkanie? Ciezko bedzie.

Nie sluchalem jej, przygladalem sie kuchni. Siedem metrow kwadratowych. Pokoj dwanascie i jeszcze dziesiec na lazienke, toalete i przedpokoj. Zaden palac. Gdyby wlozyc w to duzo sil i srodkow, to cale mieszkanie mozna przerobic nie do poznania w ciagu kilku godzin.

Przerobic tak, ale nie zrobic na nowo.

Cudow nie ma.

Musze znalezc slady swojego mieszkania w tym obcym domu.

Od czego zaczac?

Glazura.

Podwazylem nozem plytke – zgadza sie, glazura, a nie naklejona na wierzch kolorowa folia. Potarlem fuge – sucha. Moze stara. A moze szybkoschnaca.

Natalia sie zasmiala.

– Zakleic ci usta? – zapytalem.

– Dlub sobie, dlub – powiedziala dobrotliwie. – Potem zmusze cie do zrobienia remontu.

Tapety. Tuz przy podlodze, w niewidocznym miejscu, nacialem kawaleczek i oderwalem. Pod spodem byla sciana, zadnych sladow poprzedniej tapety. Zerwali? Mozliwe.

– Jestes glupi – oznajmila Natalia.

Usiadlem na podlodze, rozcialem linoleum – na krzyz – brutalnie, na srodku kuchni. Podszedl Keszju, obwachal dziure w podlodze – starego linoleum tam nie bylo – warknal na mnie i sie wycofal.

– No, zastanow sie. Jesli dokumenty rzeczywiscie zostaly zamienione w jakis magiczny sposob, jesli przyjaciele o tobie zapomnieli, to co moglbys tu znalezc? – Natalia zachichotala. – Slady remontu?

Wyciagnalem reke do Keszju, pies sie jednak uchylil.

– Nie wiem. Ale o przyjaciolach nic ci nie mowilem.

Natalia zamilkla.

Popatrzylem jej w oczy i pokrecilem glowa.

– Niepotrzebnie to powiedzialas. Teraz mam granitowa pewnosc, ze jestes w to zamieszana. Tylko nie wiem jak.

– Co dalej? – Jej glos byl nadal absolutnie spokojny. – Bedziesz mnie torturowal? Zabijesz? To nie tajga, kochany. Dla wszystkich jestes swirem, bez dokumentow, bez przeszlosci. Wpadles do obcego mieszkania, zabiles gospodynie. Kare smierci u nas zniesli, czy co?

– Zdaje sie, ze zniesli.

– Pietnascie lat w obozie to rowniez nic przyjemnego. No? – Natalia usmiechnela sie zwyciesko. – Uwolnij mnie, Kiryl. Usiadziemy jak ludzie, zaparzymy herbate, porozmawiamy.

Mialem ogromna ochote ja uderzyc. I prosze mi nie mowic, ze nie wolno bic kobiet! Takie trzeba!

Tylko ze to nie mialoby sensu. Natalia nie wpadnie w histerie i nie przyzna sie do swoich podstepnych planow.

Moglbym jej splunac w twarz. I wyjsc, niech sie sama uwalnia, niech przegryza tasme, niech wtedy chichocze do woli.

Moge tez sprobowac porozmawiac.

Wstalem i podszedlem do niej. Natalia wyciagnela z usmiechem rece, a ja przysunalem do nich noz, zeby przeciac tasme.

– Ciele – powiedziala Natalia. I nagle zaczela przerazliwie wrzeszczec: – Ratunku! Na pomoc! Morduja! Mordu…

Nie zdazylem nic zrobic! Ani opuscic reki z nozem, ani zaslonic jej ust – ciagle krzyczac, Natalia wstala z przyklejonym do posladkow taboretem i skoczyla do przodu. Prosto na noz.

I ostrze idiotycznego chinskiego noza weszlo pod jej lewa piers. Na moja reke poplynela krew. Dziewczyna przestala krzyczec, jakby sie zakrztusila wlasnym glosem. Podniosla glowe i szepnela:

– A co wymyslisz teraz, Kiriusza?

Odsunalem sie, odruchowo wyciagajac noz z rany. Natalia, skulona, upadla na podloge. Spod niej plynela krew, zbierajac sie w rozcietym linoleum. Keszju zawarczal, przywarl do podlogi i zaczal sie czolgac do Natalii.

Nigdy w zyciu tak sie nie balem.

Zawsze uwazalem, ze „omdlale rece”, „zimny pot”, „uginajace sie nogi” to wymysl powiesciopisarzy. Na mnie stresujaca sytuacja dzialala dokladnie na odwrot, pobudzala mnie do dzialania. Ojciec zawsze mowil, ze to adrenalina, reakcja organizmu na stres.

A teraz wlasnie ugiely sie pode mna nogi – nie upadlem tylko dlatego, ze oparlem sie o futryne. Nogi drzaly, bylem mokry od potu. Noz trzymalem w wyciagnietej rece, palce zacisnely sie kurczowo na rekojesci, nie moglem ich rozchylic.

Chociaz, po co mialbym wyrzucac noz? Zeby milicja miala ucieche? Juz lepiej sie zarznac. Niech sobie potem gliny tworza wersje o nieszczesliwej milosci. Jednym kindzalem zabil ich oboje…

Ktos zadzwonil do drzwi.

Jaasne…

– Sasiadko! – uslyszalem glos Piotra Aleksiejewicza. – Hej, wszystko w porzadku? Natasza!

Gdy Natalia upadla, mignela mi nadzieja, ze razem z jej smiercia rozwieje sie ten miraz. Przypomna sobie o mnie sasiedzi, przyjaciele, wspolpracownicy.

Niestety, nie zadzialalo.

Nadal bylem czlowiekiem bez przeszlosci, za to z nozem w reku i trupem u stop. I nikt mi nie uwierzy, ze Natalia sama wbila sie na noz.

Do drzwi ktos sie dobijal.

Keszju zawyl, lezac przy ciele Natalii. Zawyl przejmujaco – nie przypuszczalem, ze moze tak wyc, nawet oplakujac swoja pania.

Cholera, jaka pania?! Aferzystke, samobojczynie!

Keszju zawyl szczegolnie zalosnie i zrobilem ruch w jego strone, zeby go wziac na rece i uspokoic (wszyscy hodowcy mowia, zeby tego nie robic, ale czy slyszeliscie kiedys taki psi placz?). Keszju od razu sie wyszczerzyl.

Nawet pies mi nie wierzy.

I nikt mi nie uwierzy.

Wsadza mnie. I dobrze, nie trzeba bylo przylazic z nozem do cudzego mieszkania!

– Milicja juz jedzie! – rozlegl sie za drzwiami piskliwy glos sasiadki. – Zaraz tu beda!

W jej glosie byla zadza krwi, niekoniecznie mojej, czyjejkolwiek, byle tylko byla krew, byle bylo o czym plotkowac z przyjaciolkami przez telefon. Spojrzalem na noz. A moze by tak wyjsc i zabic te stara cholere? Zrobic na koniec dobry uczynek dla ludzkosci? Czy zadrzy mi reka?

Chyba jednak tak. Nie zabije jej. Natalii tez nie zrobilbym krzywdy, miala racje.

Jak dlugo nasza milicja jedzie na wezwanie?

Co za roznica. Przez okno nie uciekne, piate pietro. Przy drzwiach stoi Piotr Aleksiejewicz, chlop, mimo pijanstwa i chamstwa, calkiem porzadny. Da mi w morde i padne na plecy.

– Juz po mnie, Keszju – powiedzialem. – Nawet ty mnie zdradziles!

Keszju zawarczal.

Z jego punktu widzenia on nikogo nie zdradzal, przeciwnie, bronil swojej pani jak umial.

Ominalem psa i poszedlem do pokoju. Wyjrzalem przez okno – skoro swiat zwariowal, to moze za oknem

Вы читаете Brudnopis
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату